Jutro część ostatnia. Przyznam się Wam szczerze, że nie lubię tego opowiadania. Chciałam aby było inne i jest inne. Nie moje. Przynajmniej tak czuję. Jedynie scena seksu w wilkami się udała, reszta jest taka... taka... bezjajowa moim zdaniem. Chciałam je poprawić, ale nie wiem w jaki sposób. Więc zostawiłam w niezmienionej formie :-)
Ciemniejsza strona księżyca (VIII)
Leżała na plecach,
wpatrzona w niebo pełne gwiazd. Leżała w ciszy, rozmyślając o całym swym
dotychczasowym życiu. Czuła ogromne zmęczenie. Nie fizyczne, lecz psychiczne.
Była zniechęcona, brakowało jej i energii, i pomysłów, które chciałaby
realizować. Najchętniej wsiadłaby na motor, uciekając stąd. Ale to nie
rozwiązałoby problemów, a jedynie odsunęłoby je w czasie.
Wyciągnęła dłoń w górę
i przymykając prawe oko, połączyła drobne, skrzące się zimną bielą punkciki na
nieboskłonie. Robiła to w skupieniu, starając się odsunąć od siebie dręczące myśli,
zapomnieć o wszelkich kłopotach. Nie udało się. Uśmiechnęła się z żalem. Nigdy
się nie uda.
– Nie wiedzieliśmy
gdzie jesteś – rozległ się tuż obok cichy głos Łowcy. Usiadł obok, a po chwili
namysłu położył, również wpatrując się w niebo. – Czytasz przyszłość z gwiazd?
– No co ty –
roześmiała się. – Wierzysz w takie bzdury?
– Znałem
staruszkę, co całkiem trafnie przepowiadała przyszłość.
– Jedną z jej
wersji. Nic poza tym.
– Dziwny pogląd
jak na czarownicę.
– No co ty? –
teraz mężczyzna się roześmiał. – Jeszcze brakuje tego, byś oświadczyła, że
wilkołaki wcale nie są takie złe.
– Cóż… Według nich
samych, są jak najbardziej w porządku.
– Wyczuwasz go? –
zmienił temat.
– Tak. Ale w
ludzkiej postaci.
– Boisz się?
– Bo ja wiem –
wzruszyła ramionami i przekręciła się na bok, by móc spojrzeć mu prosto w
twarz. – A powinnam?
– Strach jest
pożądanym uczuciem. Z wielu względów.
– Gadasz jak Zack
– mruknęła. – Jesteś też tak samo jak on przekonany o swej wielkości i
nieomylności.
– Być może jestem
równie dobry w łóżku – odparł ze spokojem i zamarł, bo przecież te słowa były
tak jednoznaczne w swej wymowie. A przecież wcale nie chciał łamać kolejnych
zasad, nie pragnął kolejnych wyrzutów sumienia. Był Łowcą i to powinien być
najważniejszy priorytet w jego życiu. A jednak zmienił pozycję, kładąc się na
boku, by móc z fascynacją wpatrywać się w ciemne, nieprzeniknione oczy kobiety.
– I zaczynasz się
łamać – zadrwiła.
– Tak.
Ta krótka, ale i treściwa
odpowiedź, zbiła ją z tropu. Zresztą już podczas ostatniej rozmowy miała
wrażenie, że coś się zmieniło.
– A złamiesz się?
– Nie.
– Więc po co ta
rozmowa?
– By zabić czas w
oczekiwaniu na walkę – odpowiedział, a potem lekko się pochylił, muskając te kuszące
usta, które od samego początku wprowadzały w jego umyśle zamęt, sprawiając, że
marzył tylko o jednym. – I tylko tyle.
– Sporo jak na
zaprzysięgłego wroga.
– Owszem.
– Zack jest blisko
– zmieniła temat, wstając i otrzepując sukienkę. – Jest bardzo blisko, za
chwilę znajdziemy się w zasięgu jego wzroku.
– Skąd ty wiesz
takie rzeczy?
– Czary mary –
odparła beztrosko. – Jest wściekły i cholernie napalony.
– Nadal nie wiem,
jak chcesz go załapać?
– Zobaczysz.
Krzysiek umilkł. Chciał
czy nie, musiał jej zaufać. I co dziwniejsze, przyszło mu to bez zbytniego
problemu. Katja się zmieniła. Po tej wymarzonej nocy, po przeżyciu jedynej w
swoim rodzaju przygody, zmieniła się. Posmutniała. Sposępniała. Jakby to czego
doświadczyła, było zbyt wielkim ciężarem dla jej sumienia. Tak, bo i ona miała
swój własny, dziwaczny kodeks moralny. Dlatego przestał uważać ją za zło
wcielone. No i było jej daleko do wizerunku przerażającej, ohydnej czarownicy.
– Dlaczego nigdy
nie spróbowałaś się pozbyć jarzma wilkołaka?
– Kto powiedział,
że nie próbowałam? – zarzuciła ramiona na jego barki i zalotnie się
uśmiechnęła.
– Wiem o tobie
więcej niż przypuszczasz. – To dziwne, ale tym razem wcale nie miał ochoty się
odsuwać.
– Czyli moja
kandydatura przeszła ostrą selekcję?
– Coś w tym rodzaju
– mruknął, zastanawiając się, do czego chce go sprowokować swym zachowaniem.
Trzeba przyznać, że nieźle jej szło. A może to on był z godziny na godzinę
coraz słabszy? Coraz mniej mógł się oprzeć niebezpiecznemu urokowi tej kobiety.
– Zabawne – wyszeptała,
swym oddechem łaskocząc go w ucho. – Wiesz, że on już tu jest? Wściekły,
rozjuszony, owładnięty pragnieniem walki o swoje.
Teraz zrozumiał. Przynajmniej
częściowo.
– Co chcesz tym
osiągnąć?
– Szał zazdrości z
powodu tego, że wyciągasz ręce po jego własność, nie sprzyja racjonalnemu
myśleniu. Przynęta idealna.
– Nie zmienił się.
– Oboje wiemy, że
to dla niego żaden problem.
– Tak –
odpowiedziała tylko, czujnie rozglądając się dookoła. Blask pyzatego księżyca
rozświetlał niewielką leśną polanę, na której stali. Wokół panowała cisza,
przerywana od czasu do czasu odgłosami nocnych mieszkańców tego lasu. Noc była
ciepła, wręcz upalna, do tego stopnia, że cienka koszulka Katji kleiła się jej do
pleców. Odetchnęła głęboko i nie zwracając uwagi na swego towarzysza, utkwiła
wzrok w jednym miejscu. Zdawała sobie sprawę kto skrywa się w mroku.
Wtedy ciszę przerwał
niski, drżący dźwięk. Był niczym głębokie westchnienie, lecz nie wydała go
ludzka pierś. Potem zapadło milczenie. Olbrzymia sowa bezszelestnie poszybowała
nad skrajem polany, by chwili zniknąć w nieprzeniknionych ciemnościach gęstego
lasu.
– Zack – odezwała
się cicho kobieta. – Zack – powtórzyła głośniej miękkim głosem.
A on postanowił dłużej
nie czekać. Bardzo wolno wkroczył w obręb księżycowego blasku. Źrenice jego
oczu połyskiwały czerwienią, usta wykrzywił ironiczny grymas.
– W co ty
pogrywasz? – spytał schrypniętym głosem. – Przecież jesteś jednym z nas.
– Może tak, może
nie.
– W takim razie, w
co wy pogrywacie? – Podszedł bliżej. Miał na sobie jedynie obcisłe spodnie.
Wręcz emanował zwierzęcym magnetyzmem, budząc w ciele Katji zakazane uczucia.
Łowca pochylił się nad
jej ramieniem i wyszeptał prosto do ucha:
– Jesteś pewna?
Szczerze, to miała
ochotę zedrzeć z siebie odzież, rzucając się na Zacka, błagając by ponownie dał
jej zakosztować rozkoszy. Niespokojnie zacisnęła uda. Miała ich teraz obu na
wyciągnięcie ręki. Ciemnego, mrocznego wilkołaka i upartego, dumnego Łowcę.
Obu. A gdyby tak… Nie! Nawet nie powinna o tym myśleć. Zaklęcie działało, wróg
był tuż przed nią, wystarczyło dokończyć rytuał. Zabić go. Potem kochać się z
tym drugim. Jego opór był słaby, czuła to, widziała. Ubrać się, zainkasować
należne wynagrodzenie i ruszyć dalej w świat. Tylko tyle.
Ale zakazane kusiło…
– Zack –
powiedziała i rozłożyła ramiona. – Chodź do mnie.
Narastające podniecenie
zwiększyło moc oddziaływania czaru. Wilkołak wciąż był pełen nieufności, nadal
wrogi i w każdej chwili gotowy rozszarpać jej gardło, ale nie potrafił oprzeć
się wibrującemu w nocnej ciszy głosowi. Od początku wiedział, że czarownica
może stać się dla niego zagrożeniem. A ta tutaj nie należała do bab zbierających
zioła i mamroczących zaklęcia. To była prawdziwa wiedźma, silniejsza od niego,
silniejsza nawet od Łowcy.
Podszedł bliżej, tak
blisko, że mógł teraz położyć obie dłonie na jej piersiach. Zrobił to,
uśmiechnął się szeroko, gdy cicho westchnęła. Tego błysku w ciemnych oczach
kobiety nie mógł pomylić z czymkolwiek innym. Przestał mu nawet przeszkadzać
fakt, że tuż za jej plecami, stoi Łowca.
– Nie zmienię się
– wyszeptał. – Nie mogę tego zrobić. Zrozumiałem to, gdy tylko postawiłem
pierwsze kroki na polanie. Zrozumiałem też znacznie więcej. Chcesz nas obu,
prawda?
Łowca drgnął, jakby te
słowa stanowiły dla niego uderzenie. Na kilka sekund się uspokoił, przecież chroniła
go magia bractwa, lecz potem niepokój powrócił. Czy naprawdę? Wydawało mu się,
że realizował znakomity plan. Katja zamiast Anny jako przynęta. Najpierw
trzymał wilkołaka z dala od niej, teraz pozwolił mu się zbliżyć. A przecież ta
odrobina magii była niczym wobec jej mocy. Spojrzał prosto w mieniące się
czerwienią ślepa bestii.
– Przyznaję, i
taka myśl przyszła mi do głowy.
Błyskawicznie
wyślizgnęła się spomiędzy nich. Teraz odwieczni wrogowie stali naprzeciwko
siebie, mierząc się wzrokiem, jakby próbowali odgadnąć zamiary przeciwnika.
– Wygląda na to,
że w szachu trzyma nas jedna kobieta – odezwał się w końcu Łowca.
– Nie nazwałbym
jej kobietą – odpowiedział z krzywym uśmiechem wilkołak. – Za to musisz
przyznać, że los lubi płatać figle. Ty tutaj, z nią, walczący o dziecię
wilczego klanu. Niezwykła sytuacja. Zakładam, że twoi towarzysze nie mieli o
tym pojęcia?
– Nie mają.
– O nie. Teraz już
tak – Zack roześmiał się głośno. – Zgadnij co zrobią ze zdrajcą i jego
siostrzyczką?
– Ty!... – Łowca spurpurowiał.
– Wykorzystałem te
dni, których nie mogłem spędzić z nią, na załatwienie kilku spraw. Zbijecie
mnie, ale to nic nie da. Was również zabiją.
– Sądzisz, że nie
uwzględnią okoliczności łagodzących? – z zastanowieniem spytała Katja.
– Wierzysz w to?
– Cóż… Nie bardzo.
Masz rację, zabiją ich.
Łowca milczał,
gorączkowo szukając ratunku. W zasadzie to cały jego plan runął, niczym domek z
kart. Z myśliwego zamienił się w zwierzynę. Miał wilkołaka za tępego stwora,
pragnącego jedynie krwi i seksu, zapomniał jednak, że obok wilka istniał
człowiek. Najbardziej przebiegła bestia ze wszystkich. Znał swoich towarzyszy.
Nie darują mu zdrady, nie pozwolą się wycofać, nawet wtedy, gdy Stefan stanie
się zwykłym człowiekiem.
Przyznam się, że tez go nie lubię. Nie polubiłam głównej bohaterki ani jej upodobań seksualnych...
OdpowiedzUsuńUwielbiam!
OdpowiedzUsuń